czwartek, 11 września 2014

Cięcie się

Przestań wyzywać od nienormalnych. Ci ludzie potrzebują pomocy i wsparcia. Pamiętaj to może się przytrafić tobie lub bliskiej ci osobie.


Hej!

Zaczynając pisać ten post mam wrażenie, że nie pisałam na blogu bardzo długo, mimo, iż minęło zaledwie parę dni. Wdrążyłam się już w całą tą rutynę codziennego wstawania i szykowania się na autobus. Chciałam zabrać się już wcześniej na pisanie tego postu, ale nie wiem czy teraz przesądził o tym mój nadmiar czasu, z racji tego, że jestem chora i leżę sobie z laptopem na kolanach, i ze słuchawkami w uszach, czy po prostu uznałam, że w końcu muszę coś napisać. Odkładałam to na później, a bo nie miałam nowych zdjęć po za tymi "na szybko" z Instagrama, a bo nie wiedziałam jak zacząć + dochodził do tego mały brak czasu spowodowany szkoła. Zaczęłam sobie pomału uświadamiać, że to już nie jest gimnazjum i mam wrażenie, że dostrzegam to na każdym kroku. Jest dobrze, ale to już nie to samo... Klasa okazała się być cudowna, w większości wszyscy się dobrze dogadujemy i trzymamy razem, mam nadzieję, że tak zostanie, a będzie nawet i lepiej. 


Przejdźmy do rzeczy... Tak jak tytuł postu. Moim zdaniem większość blogerów/ blogerek porusza kiedyś ten temat, więc  i ja postanowiłam pójść w te ślady i napisać o tym notatkę i wyrazić swoje opinie na ten temat. Nie jest to dla mnie zbyt łatwy temat, ale postaram się najlepiej jak mogę bo można powiedzieć, że niestety wiem coś o tej czynności.

Nie wiem od czego zacząć, bo przecież każdy z nas wie, że o czym teraz czyta i wie, że nie mam na myśli cięcia papieru, tylko swojej skóry, chociaż dużo osób nie widzi w tym różnicy. Niestety są tego przyczyny, nie mówiąc już o skutkach, które wszyscy znają. W szkole często miałam styczność z osobami, które lubiły pogrążać takie osoby z problemami, i zamiast im pomóc potrafiły jeszcze bardziej wyzywać. Nie mówię tutaj o szpanie i chęci zaistnienia wśród innych, tylko o prawdziwych problemach. Uważam, że nie zawsze jest to popisywania, a jest to też wołanie o pomoc, gdy ktoś nie może sam sobie poradzić. Zazwyczaj słyszę pytania typu " Po co to robi?"; "Co to da?". Wiadomo, że jeśli kogoś nie dotyczy ten temat to się nigdy nie dowie co to znaczy i gdzie w tym wszystkim sens. Może nie wiem jak to jest robić to notorycznie, i mieć straszne problemy, ale wiem, że dla takich osób działa to na zasadzie odskoczni od życia codziennego, zapomina się o problemach i skupia się na ranach które są zadawane sobie, i z czasem nie czują zadawanego sobie bólu, a wręcz przeciwnie- radość. Niestety chwilowa... skupiamy się tak na nas samych, że nie zauważamy już normalnego świata, tego po za żyletką.
Mam przyjaciółkę, która jet dobrym przykładem na to, że nie warto ciągnąć dalej okaleczanie swojego ciała. Pamiętam jak pierwszy raz przyszła do szkoły z dziwnymi nacięciami na dłoniach, które przypominał raz krzyż, raz serduszko. Widziałam jak się zmienia i zamyka w sobie. Z czasem zaczęła mieć na rękach szramy i na tyle głębokie rany, że było je widać z daleka. Nie ruszyła by się z domu bez swojej torby, a w niej takie rzeczy jak grube plastry, które codziennie miała na rękach, starając się zakryć nacięcia oraz wodę utlenioną. Na wf zawiązywała sobie bandankę na nadgarstkach, żeby nauczycielka nic przypadkiem nie za zobaczyła. Na przerwach i na lekcjach czasami nie szło z nią wytrzymać, ponieważ albo była na tyle przybita, że najlepiej było nic do niej nie mówić, albo wyżywała się na innych, starając się uniknąć tematu, i jej stałą odpowiedzią było tylko "Odwalcie się wszyscy, to nie wasz biznes". Kiedy jej się pytałam czy coś się stało albo dlaczego zadaje sobie ból, często nie dostawałam odpowiedzi, albo patrząc na mnie wkładała słuchawki w uszy i udawała że nie słyszy. Wszyscy na około wiedzieli, że coś się z nią dzieje, ale nikt nie zareagował, w końcu sama na początku wmawiałam sobie że to tylko szpan. Przechodząc do rzeczy- z czasem przestała się ciąć notorycznie, i już nie wykręcała ostrzy z temperówek, i teraz już nie widzę na jej rękach po za starymi bliznami, świeżych ran...
Dlatego czy warto dążyć do tego, żeby mieć na ciele pamiątkę na całe życie i uzależnienie? Wiem, że ludzie, gdy są zdenerwowani robią dużo rzeczy, takich jakie nie powinni, ale zamiast 10 rys można zastąpić to czymś innym. Mogę na swoim przykładzie powiedzieć, że jeżeli chcecie się wyżyć kupie sobie worek treningowy i powieście nad łóżkiem! Wiem co myślicie... - " tylko raz, przecież nikt tego nie zauważy". uwierzcie mi, że zawsze ktoś zauważy, a w najgorszym przypadku będzie rozmowa z rodzicami czy psychologiem i tłumaczenie się, a to do najprzyjemniejszych nie należy. Nie zróbcie tego błędu, który popełniłam ja i gdy ktoś z waszych bliskich znajdzie się w takiej sytuacji, nie odsuwajcie się od niego. I pamiętajcie- nie okaleczajcie się, potem będzie jeszcze gorzej.
Mam nadzieję, że nie chcecie tak skończyć i że ten post komuś pomoże. 

Do następnego, Ave!~Polly.

wtorek, 2 września 2014

First day in new school.

Hej!
A więc stres już minął... I za pewne nie tylko mi. Wczoraj na apelu mieliśmy przydział do klas, ponieważ utworzyły się dwie wojskowe. Muszę przyznać, że jak po tej całej paradzie poszliśmy ze swoim wychowawcą do klasy, to cała nasza klasa nie wyglądała  mi na wojskową. Dopiero dzisiaj jak się trochę lepiej poznaliśmy mogę powiedzieć, że to będzie zajebista klasa. Nie znamy się jeszcze wszyscy dokładnie, a ani nawet nie pamiętamy swoich imion i nazwisk, ale jedno jest pewne- zapowiada się dość ciekawie, skoro w pierwszy dzień już na niektórych lekcjach było dość zabawnie. Nauczyciele wydają się być na prawdę w porządku, chociaż mamy geografię z dyrektor szkoły i muszę przyznać, iż mnie to trochę przeraża! Mieliśmy już dzisiaj lekcję z nauczycielem od szkolenia wojskowego, i na prawdę jestem tym podekscytowana, a szczególnie tym kiedy będziemy mieli lekcje z tego w praktyce. Szkoła do której teraz chodzę jest na pierwszy rzut oka bardzo zawiła w korytarzami, gdzie łatwo się pogubić.. Faktycznie tak mi się wczoraj wydawało, ale jak dzisiaj tak pozwiedzaliśmy to nie okazało się tak źle, chociaż klas jest ok. 320. Jak nie więcej. Dzisiaj rano chyba pierwszy raz po za wycieczkami szkolnymi jechałam autobusem, możecię się śmiać, ale zawsze przedtem jeździłam autem i nie miałam jakoś potrzeby, żeby jechać gdzieś autobusem. Jednak wsiadłam do tego co było trzeba, i wróciłam też bez problemu, chociaż w drodze powrotnej całą drogę praktycznie było trzeba stać, bo nie było już miejsc do siedzenia. Mam nadzieję, że jutro będzie już ładna pogoda, a nie to co dzisiaj- deszcz, deszcz, deszcz.
Zostawiam Wam jeszcze zdjęcia, które zrobiłam po apelu :)
Instagam:<klik>
Tumblr:<klik>
Kontakt: pollypolly217@gmail.com

A jak Wasz początek roku? Jesteście zadowoleni z jego początku czy raczej nie? :)
Piszcie pomysły na nowe posty!

Do następnego, Ave! ~Polly.